O mnie

Moje zdjęcie
Głównie walczę ze sobą. Czasem o siebie. Kilogramów dużo , za dużo.

piątek, 30 listopada 2012

67.


Poszłam jednak do szkoły. Ale łatwo nie było. Stresowałam się niewiarygodnie. Boli mnie ręka niemiłosiernie po wczorajszym szczepieniu. Ale niestety tak ma być. Nie mogę nic podnieść i jestem także ograniczona w ćwiczeniach , bo nie mogę wykonywać żadnych skłonów ani nic co napinałoby mi tę rękę. 

Chwila moment i już. Po wszystkim .Jedno za głębokie pociągnięcie. Czerwona kropla. Kap, kap. Jedna, druga, trzecia. Oczy.. Mgła. Nie ,nie jeszcze nie teraz. Gaza, bandaż. I już wszystko schowane. Ciemny pokój. Blada skóra. Duszno. Duszno. Tabletka. Jedna, druga, trzecia, garść. Ciężki, krótki oddech. Senność . Jeszcze moment. Zimnie dłonie.. Bandaż zakrwawiony. Film się urwał.
(...)
Jezu nie, znowu życie. Przebudzenie. Nie udało się. Może innym razem. Głowa krzyczy . Wręcz wrzeszczy..


Waga znowu pokazała dziś mniej. Ale teraz jest weekend. Żarcie. Wielkie żarcie z rodziną. Tak będzie, wiem to. Co weekend tak jest. Matka nie odpuści. I znowu będę rzygać. Nienawidzę siebie za to.  

Xenka:
Nie mogę znaleźć psychiatry. Nie mam odwagi nawet zadzwonić.  Rezygnuje.
She: 
Była przerażona była bo jest przekonana ,że ważę dużo mniej. Bynajmniej podobno tak wyglądam. Ale nie, nie. Przecież widzę się w lustrze. 

Bilans:
-1/2 jabłka (35), zielona herbata
-1,5 liścia kapusty pekińskiej (9)
-omlet z jednego jajka i jednego białka + odrobina tłuszczu (105), zielona herbata
-1/2 jabłka (35) , zielona herbata 
-jogurt owocowy (113) , zielona herbata x2
=297

Ćwiczenia: 
*unoszenie nóg w bok - 200
*brzuszki 100
*przysiady 100
*motylek

czwartek, 29 listopada 2012

66.


godzina 8:55

Nienawidzę dni kiedy wstaję rano ,a za oknem deszcz. No leje niesamowicie. 
Obudziłam się, zaspanym krokiem poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie moją ukochaną zieloną herbatę. Po przemyśleniach stwierdziłam ,że nie pójdę dziś do szkoły . I tak mam dziś ostatnie już szczepienie- te takie na 18 rok życia. 
Za 8 dni kończę 18 lat. Ale co to zmieni ? Wydaje mi się, że nic za bardzo , oprócz tego ,że będę musiała samodzielnie odpowiadać za swoje decyzje. 
Wstałam z łóżka i ogarnął mnie niesamowity chłód. 
To takie przygnębiające kiedy siedzi się w ciemnym pokoju i patrzy się na nadgarstek pełen ran , które kryją się pół na pół za kawałkiem czerwonego, splecionego sznureczka. 
Czuję wewnętrzną potrzebę ćwiczeń. Muszę rozgrzać ciało , spalać kalorie. 
Nie miałam się ważyć codziennie, wiem- nie miałam . Ale znowu to zrobiłam . Znowu mniej, ale jakoś to mnie nie ucieszyło ,ani nie poczułam żadnej ulgi. To tylko woda. Nic więcej. 9 kilo do celu. Ale czy będę szczęśliwa osiągając 42 kilogramy ? Zobaczymy za 9 kilogramów. 
Xenka:
Mam elementarną wiedzę na temat antydepresantów. Wiem o tym,że waga może mnie zaskoczyć. Dlatego też nawet nie myślałam o antydepresantach . Przecież mogę iść pogadać,ale nie koniecznie muszę przyjąć farmakologię prawda? Na pewno na rzecz tych leków specjalnie nie zacznę więcej jeść. Nie ma mowy, nie potrafię. Absolutnie. 
She: 
Do psychologa chodzę na NFZ do poradni. 


godzina 13:22
Wróciłam. Weszłam do gabinetu, usiadłam.. i pytanie - i jak wszystko w porządku ze zdrowiem ? -Tak, tak. Nie jesteś w ciąży? Moja mina wtedy była nieziemska. Jeszcze tego , by brakowało (!). Ile ważysz ? - 51 kg. Spojrzenie Pani doktor było przerażające, ale zostawiła to bez komentarza- na szczęście. 

Za oknem cały czas pada. Wkurza mnie taka pogoda. Jestem przybita i nie mam na nic ochoty. Znowu moja głowa planuje. Planuje jak to zrobić. Na razie jakoś tam egzystuję w tym marnym świecie ,ale nie mam pojęcia na ile mam zapasu sił.
Za godzinę zjem obiad. Zaplanowałam szklankę ryżu zapiekanego w piekarniku z przyprawą do szarlotki. Może zjem mniej - zobaczymy.
Na 15.30 idę na zajęcia śpiewu, wyjdę trochę wcześniej żeby nie spotkać mamy po drodze, bo jej pytania na temat spędzonego dnia mnie wkurzają. Zawsze to robi kiedy zostaje sama w domu.
No teraz czas posprzątać  ,a potem poćwiczyć.

Godzina 19.25
Po zajęciach.. Śpiewem też spalam kalorie? Bo śpiewałam całe 2 godziny. 

Humor mi padł jeszcze bardziej niż był rano. Matka jest nie do zniesienia. Nie wiem czy jutro pójdę do szkoły. Nie mam ochoty. Chce mi się teraz płakać. Tak bez niczego.

Bilans: 
-mandarynka (27)
-40 gram twarożku (50,8) , mandarynka (27)
-ryż z przyprawą do szarlotki -szklanka (120)
-mandarynka (27)
-mandarynka (27)
-4 kubki zielonej herbaty. 
=278,8

Ćwiczyłam dużo też.
No nic -czeka na mnie biografia Wyspiańskiego jeśli zdecyduje się pójść do szkoły.
Trzymajcie się ;**

środa, 28 listopada 2012

65.

Dzień minął jak ? Średnio . Czuję się przybita. Miałam dziś wizytę u psychologa. Pytania o samookaleczenia , o myśli samobójcze. Czy jeszcze są. Tak są. Nieustannie. Czasem się boję , a czasem na to czekam. Czasem je przeklinam , ale czasem je wielbię. Są dla mnie chwilami jak wybawienie. Właściwie po co chodzę do tego psychologa skoro pomaga mi tylko na kilka godzin po wizycie. Czasem na dłużej, w sporadycznych wypadkach. 
"Na ile starczy Ci jeszcze tych sił , które stąd wyciągasz? " Nie wiem . Kolejne rany, żyletki powyrzucałam. Ale co z tego ,że teraz robię to nawet tępymi przedmiotami. Kolejna wizyta 19 grudnia. To dla mnie jak wieczność. 
Przed wejściem do budynku poradni spotkałam mojego oprawcę. Zamarłam. Łzy w oczach, panika. Ale w głowie: Teraz nie płacz, nie możesz teraz. 
Pospiesznym krokiem poszłam na spotkanie do pani psycholog. Powiedziałam o tym dopiero pod koniec. W sumie kiedy miałam już wychodzić. 
"Schudłaś". - usłyszałam . Może trochę, odpowiedziałam w bardzo wymijający sposób ,zbaczając z tematu. I już do tego nie wróciłyśmy. 
Do Xenki: 
Do psychiatry idę po diagnozę i konsultację. Prawdopodobnie mam depresję lub coś z tych rzeczy - tak mówi moja psycholog . 

Bilans: 
-kawa (2)
-bułka graham (137)
-jabłko (70)
-pól szklanki zupy ogórkowej -ohyda, (40)
-3 szklanki zielonej herbaty
i dojdzie jeszcze jabłko (70)
= ok. 319

Z ćwiczeń na razie tylko:
* skłony w bok -100
*wymachy rąk w bok - 25
*pajacyki
*agrafka

Waga z rana: 51,3 kg. (!)

Ćwiczyć porządnie będę dopiero wieczorem . Trzymajcie się ;*

wtorek, 27 listopada 2012

64/ Edit.

Xenka.
Ja nie chce pomocy od nikogo. A już na pewno nie od rodziców. Nie chce. Póki co radzę sobie sama, a jak nie będę dawała rady sama to się po prostu poddam bo i tak na niczym szczególnym mi nie zależy. Jest dokładnie tak jak piszesz , na zewnątrz uśmiech, a wewnątrz nie ma nic . Ale ja nic sobie z tego nie robię . Tak jest dobrze.
    "Świat byłby prostszy, gdyby każdy mówił wszystko wprost, nawet jeśli to miało by być powiedzenie: "nienawidzę cię". Małe dzieci tak robią i nie głodzą się, żeby się zabić" Dokładnie. Świat byłby prostszy. Ale nie jest. Małe dzieci tak nie robią, ale ja tak robię i nie przestane,aż do osiągnięcia tego co zamierzam. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa.

Nie mam anoreksji. Nie jestem wychudzona , nie mam nawet poniżej 50 kg. Jestem niska i gruba. A to ,że myślę jak anorektyczka to inna sprawa . Nie szukam pomocy w tym zakresie bo nikt o moich zaburzeniach odżywiania nie wie w moim środowisku.

Bilans uzupełnię później.
Edit:

-Pomarańcza 60 kawa, zielona herbata
- 3 listki kapusty pekińskiej 18 i 1/2 pomidora 13
-kaszka manna ok 150
-jogurt naturalny 93
- zielona herbata

*rozciąganie,
*120 skoków na skakance
*100 przysiadow
*50 pajacyków
*unoszenie nóg 50 na nogę
*sklony w bok. 100
*brzuszki 200

poniedziałek, 26 listopada 2012

63 / ja.



Zaczynam się denerwować. Na prawdę.
Dziś też wymiotowałam ,ale ok . nie o tych chcę teraz pisać.

Xenka napisała :
"Że blog, jak mniemam, jest pisany na podłożu ideologii pro-ana, czy się mylę?
Pro-ana ma w założeniu, że chudość to styl życia a nie dążenie do bycia anorektyczką.
Jeśli dobrze rozumiem, to ktoś kto chce żyć "w stylu pro-ana" ma ustaloną KONKRETNĄ WAGĘ do której chce dojść, waga ta zawsze jest na poziomie wycieńczenia organizmu czyli p
oniżej normy i trzyma się założenia, że nie zamierza zejść ani kilograma mniej, bo to będzie oznaczało,że nie ma dla niego wagi idealnej, osiągalnej - jest tylko parcie na wagę coraz niższą.
A to oznacza,że ma anoreksję. Bo człowiek z anoreksją uważa siebie za nieidealnego i kogoś, kto nigdy tak naprawdę nie będzie szczupły - zawsze go będzie za dużo.

No więc szukam, gdzie są te motylki, które potwierdzają tę ideologię. 

I problem polega na tym, że ich nie widzę. Albo w którymś momencie uznają, że nie można żyć ciągle siebie nienawidząc,nienawidząc swojego ciała i życia w ogóle (a nie znam nikogo z ruchu pro-ana kto powie szczerze, że siebie kocha i uwielbia a mimo to chudnie), albo dochodzą do "idealnej","zaplanowanej" wagi... i jest problem. Bo skoro udało sie zbić tę wagę do, powiedzmy, 48kg, to czemu nie do 47? A może 45 ? Bo w sumie 44kg to świeny pomysł, "schudnięcie na zapas", większa dziura między udami (bez podtekstów)...
Poza tym, czytając wpisy z blogów pro-ana > każda jest tam nie rozumiana przez rodziców/ludzi/chłopaka, niekochana, beznadziejna itp. A waga ma to zmienić. Ma się być "ponad to", ma się "mieć większe powodzenie", rodzice "mają w końcu COŚ zrozumieć i COŚ zauważyć".
No więc czytając blogi nie widzę żadnej zmiany. Mimo dojścia do jakiejś wagi nienawiść do sie
bie nie mija, rodzice co najwyżej "przeszkadzają" bo "się czepiają" ale w sumie przynajmniej zwracają uwagę, więc na złość im - jeszcze kilo mniej, a niech mają !...

I o to mi chodziło, że to jest niby ruch, niby ideologia, ale nie znalazłam nikogo, kto by potwierdził jej założenia.

Już sam tytuł: "cierpienie za cenę piękna". Przecież ludzie ważą i po 100kg i uważają się za pięknych. Ludzie mają normalne BMI i też się uważają za pięknych. Ruch pro-ana kojarzy mi się z niewysłowionym smutkiem i cierpieniem osób, które uważają, że jest z nimi coś nie tak przez co wciąż i wciąż zabiegają o uwagę, miłość i akceptację, jednocześnie będąc przez 24 godziny na dobę z kimś, kogo najbardziej nienawidzą, czyli ze sobą.
Smutno mi , że jest Wam smutno i że tylko umęczając siebie jesteście w stanie żyć. Bo to o czym piszesz to nie jest radość i szczęście z robienia co robisz, tylko codzienne wstawanie z myślą : "za co ? no za co...". W dodatku pewnie widząc, że inni są szczęśliwi ważąc więcej, że są inne drogi..

Nie przekonuję Cię, że powinnaś w tej chwili się zmienić,jest coś z Tobą nie tak i tak dalej. Nie widzę po prostu dowodów na słuszność pro-ana a w tym siedzisz. Szkoda mi, że cierpisz. Szkoda mi,że nie ma nigdzie potwierdzenia, że jest po co.

Nie atakuj mnie w odpowiedzi, jako i ja Ciebie nie atakuje, ok ?:)"

Przeanalizujmy.

Zaczynam się zastanawiać czy ja żyję w pro-ana. Nie mam ustalonej wagi docelowej, kiedyś miałam ,ale już nie mam. Ma mnie być coraz mniej po prostu. 
Dokładnie. Czekam na ta dziurę między udami. Czekam i uparcie do tego dążę z uporem . Katuje się ćwiczeniami. Ćwiczę nawet w nocy . Moi rodzice nie mają zwracać na mnie uwagi , nie czekam też na uwagę innych ludzi. Nie jestem egocentryczna. Waga nie da mi tego ,że problemy znikną. Moja nienawiść do siebie nigdy nie minie. Obwiniam siebie i tylko siebie za wszystkie niepowodzenia. Nie myślę w ten sposób:  "Mimo dojścia do jakiejś wagi nienawiść do siebie nie mija, rodzice co najwyżej "przeszkadzają" bo "się czepiają" ale w sumie przynajmniej zwracają uwagę, więc na złość im - jeszcze kilo mniej, a niech mają !..." Traktujesz wszystkich w ten sam sposób. Czy się mylę ?
Mój tytuł bloga to tylko tytuł. ja waże 52 kg i wiem ,że nawet kiedy będę miała 38 kilo nie będę szczęśliwa. A wiem,że to kiedyś osiągnę. Bo wiesz co ? Chcę tego ,chcę umrzeć kiedyś z głodu. Takie jest moje założenie. Nienawidzę siebie swojego ciała mózgu, każdego centymetra siebie. Aż miło będzie mi patrzeć jak będzie mnie coraz mniej,  Nic nie zmienie bo nie chce nic zmieniać. Wybrałam takie życie, a właściwie życie wybrało za mnie. Szkoda Ci ,że cierpię może warto byłoby zapytać najpierw przed tym całym wywodem dlaczego to robię?

Dziękuję. 

A teraz dziś. Wymioty ćwiczenia , wymioty ćwiczenia. Tak. Jestem cholernie nieszczęśliwa i co z tego ? Ktoś mi pomoże? Nie sądzę. skakałam dziś na skakance. bolą nogi mnie. Strasznie mnie bolą.

Rzygam sobą. 

sobota, 24 listopada 2012

62/Sobota


Żyję w cieniu , rzadko wychylając się poza granicę swojego małego świata. Jest coraz bardziej sfrustrowana. nie wiem jakie mam ćwiczenia konkretnie wykonywać ,by moje uda zeszczuplały.. nie mam pojęcia. Bilans dziś taki no średni. nie poszło po mojej myśli ,ale nie ubolewam za bardzo. A więc :
- kromka chleba białego z pomidorem 60
-kromka chleba białego muśnięta twarożkiem delikatnym i plastrem pomidora 69
-mała pomarańcz 60
-3 naleśniki wielkości pięści z jabłkami daję 300 bo smażone na oleju
-jabłko 70
-jogurt owocowy 113
Chleb biały bo w weekendy zawsze tak będzie. Śniadania z rodziną i tak dalej. Ale absolutnie nie próbuję się usprawiedliwiać.
Ćwiczeń też było trochę. Sobota minęła mi jakoś.. Z matematyką. Jestem niemądra z tego przedmiotu. Nie umiem matematyki i chyba nigdy się jej nie nauczę.



piątek, 23 listopada 2012

61/No i weekend.

Jak minął dzień ? Powiedzmy,że było ok . Tylko od rana mi nie dobrze i mnie mdli. strasznie. Przyznam się, że troszkę wymiotowałam ,ale nie wymuszałam ! Samo tak było.

Mój bilans dziś średni..
- bułka graham 189 ( na jakieś stronie jest też napisane ,że 106, ale policzę tyle bo nie była mała)
- zupa pomidorowa ok 120
- jabłko 70

Boję się jutra, na prawdę się boję. Wiem,że na śniadanie będę musiała zjeść biały chleb bo będę jadła z rodziną. Zaplanowałam już :
śniadanie: 2 kromki białego chleba bez masła z plastrem pomidora ok. 132
obiad: jeszcze nie wiem co mama wymyśli
podwieczorek: jabłko 70
Na kolacje wypiję 2 szklanki zielonej herbaty,
Mam nadzieję, że będzie po mojej myśli.

Wkurzył mnie dziś komentarz od "anonimowego" w poprzedniej notce. No kurde ! Jestem niemiłosiernie wkurzona i przy okazji zablokowałam możliwość dodawania komentarzy przeztakich ludzi .

Idę ćwiczyć  na odstresowanie ;*

czwartek, 22 listopada 2012

60/Czwartek

Czwartek.. hm. Dzień jakoś minął jutro już zaczyna się weekend. To źle , bardzo źle. W weekend jest więcej jedzenia które nie jest dobre. Jest mi cholernie zimno , nic nie chudnę, nic nie ubywa mi centymetrów. Męczy mnie to cholernie, ale nie mogę przestać , nie mogę.
Będę miała chude uda choćbym nie wiem jak bardzo miałabym się zakatować. Zaraz idę ćwiczyć. Zrobię multum tych cholernych przysiadów, skonów w bok i innych.   Zrobię. Kiedyś będę miała takie nogi jak te..

Bilans: 
jogurt 113
zupa pomidorowa około 100-150.

Wkurza mnie ten zastój wagi. Albo zepsuła mi się waga? Nie wiem.
Dzień bez wymiotów! Powinnam być z siebie dumna. Do środy mam czas ,by umówić się do psychiatry. Ale nie wiem jak mam to zrobić. Mam numer do poradni tym razem bo wszyscy inni do których dzwoniłam albo przyjmują prywatnie, albo na nfz będą przyjmować dopiero w styczniu 2013 .. Ale jak mam się zapytać o wizytę? Panikuję, nie wiem co mówić ; (

Jutro śpiewam.. Mam występ. A mam chrypę przez to wymiotowanie. Nie wiem jak to będzie. Trzymajcie jutro kciuki za mnie od 17:00.

Idę ćwiczyć.

;*

środa, 21 listopada 2012

Bez tytułu.

Tak. Dzień zaczął się od czego ? Od wymiotów ! Brawo Anay, brawo!

Jabłko -wymioty - jogurt- wymioty.
Poszłam do szkoły, tam nic nie jadłam. 14.32 a ja nadal nic nie jadłam. Teraz tylko herbata zielona i obiad i koniec jedzenia.
Wczoraj.. hm, nie wiem co wczoraj. Odpokutowałam to :
Ćwiczyłam całą godzinę do północy. Byłam tak zdeterminowana i cała we łzach ,że za jednym razem zrobiłam 300 przysiadów. Pół minuty przerwy i kolejne 300. Potem rozciąganie , potem 220 skłonów w bok na talie. I potem jeszcze i  jeszcze. Minęła godzina.. Zakręciło mi się w głowie. Przestałam - poszłam spać. Dziś mam zamiar powtórzyć to samo. Z dodatkiem nożyc, motylka i takich tam.

Trzymajcie się ! ;*

wtorek, 20 listopada 2012

.

jestem skończona.

opasła.
brzydka.
gruba.
tłusta.

Zawieszam się.
jest 22.53. ide katować się ćwiczeniami, aż się nie zrzygam albo nie padnę .

poniedziałek, 19 listopada 2012

Przepełniona złością.

Cholera! Jestem tak zła ,że mam ochotę wszystko w koło siebie roznieść, rozwalić na części pierwsze.


jak to jest możliwe?
Jem mało.
Dużo ćwiczę bez żadnych obciążeń.
Więc jakim cudem mam 0,5 cm więcej w udzie ? No jakim cudem ;(
Tak naprawdę czuję się coraz bardziej bezsilna. stąd mój dzisiejszy "bilans" :

wymioty - kanapka- wymioty - długie nic. - jabłko - wymioty - rosół z kostki - wymioty. Multum ćwiczeń- wymioty.

I to dziś wszystko co mogę powiedzieć na temat swojego dnia dziś .
;(

 A żeby było jeszcze bardziej kolorowo to zadzwoniłam do 4 psychiatrów dziś i żaden nie przyjmuje na nfz. 
Jeśli jutro nie znajdę żadnego , to się poddaje. Nie walczę już ze swoją głową. niech się dzieje co chce.

piątek, 16 listopada 2012

Jest piątek

O co chodzi? Chce płakać, czuję to w środku. czuję napływające do oczu łzy. Ale nie.. Żyletko nie wygrasz ze mną dziś. Nie dam Ci się ! Chaos. Wielki chaos.


Zjedzone:

magnez do picia
herbata bez cukru
pomidor 26
jabłko 80
3 pierogi z kapustą i grzybami 204
jogurt owocowy 113
herbata bez cukru
jabłko 80

Niezadowolenie z siebie dziś górą. Szczególnie temu ,że dużo zjadłam. Za dużo. Te pierogi kurcze mi tak popsuły ten bilans , no ,ale już trudno. Chciałam iść je zwymiotować ,ale się powstrzymałam. I jest mi dziś źle ze sobą jakoś szczególnie z tego powodu.

Ćwiczenia :

skłony w bok 250
wysokie unoszenie kolan 200
przysiady 100
pajacyki 100
wymachy nóg w przód 50
wymachy rąk w bok 25
dużo rozciągania


Czeka mnie w ten weekend dużo nauki więc mogę nie pisać, ale jeśli znajdę moment to oczywiście napiszę. I obiecuję nie objadać się w weekend.

czwartek, 15 listopada 2012

Czwartek/ wywiadówka.

Czy kolejne dni też będą tak wyglądać? chciałabym w końcu napisać : "Cześć, dzisiejszy dzień minął mi na prawdę fajnie " Czekam na ten dzień z zniecierpliwieniem.
Czowiek wstaje rano i już wie,że dzień jest do niczego. Co mną rządzi? Jak to się nazywa? I dlaczego to nie odchodzi do cholery.
Boli mnie to ,że swoim zachowaniem ranię bliskich. Nie odzywam się , nie reaguję. Ale nie wiem- coś mnie blokuję.
28 listopada proszę Cię bądź już jutro. Każdy dzień zaczynany z żyletką w dłoni bądź garścią tabletek , które potencjalnie mają mnie zabić. Ale wtedy lądują w toalecie.  Co dzień powtarzam sobie:  "jeszcze tylko trochę, jeszcze trochę. Wytrzymam to. "

Wróciłam dziś z zajęć śpiewu bardzo późno. Ale już od drzwi słyszałam zarzuty : "Co to są za oceny, popraw je jak najszybciej. ". Droga mamo - apeluję do Ciebie,że nie poprawię tych ocen bo mam problemy z koncentracją i choćbym stanęła na głowie Twoja perfekcyjna córka nie będzie już perfekcyjna.

Może bardziej przyjazna sprawa:

Zjedzone :
łyżeczka twarogu chudego z czosnkiem 9
jogurt owocowy 113
kawa czarna bez cukru 2
kawa czarna bez cukru 2
jogurt owocowy 113
zupa pomidorowa z paczki ok. 100
herbata

zrobione
110 przysiadów
150 pałacyków
50 sklonow w bok
krzesełko
dużoo rozciagania.


W mojej szafie do dziś leżała czekolada i merci - całe pudełeczko , dostałam te słodkości od 2 kumpli, którym napisałam po 2 prace. Nie chciałam pieniędzy. Oczywiście nie tknęłam tego. normalnie 2 tygodnie temu zjadłabym to ,ale teraz nie ma o tym mowy. Merci rozdzieliłam pomiędzy mamę i tatę, a czekoladę dałam koleżance w szkole.  


chciałabym ,aby jutro był lepszy dzień.

środa, 14 listopada 2012

Środa. / edit. 18:15

No cześć . Wróciłam ! I na razie nigdzie się już nie wybieram. Obudziłam się dziś przerażona. Miałam zły sen. A teraz popijam sobie wodę z cytryną.
W szkole idzie mi fatalnie. Chyba sobie nie poradzę.Tak czuję. A jutro wywiadówka. To dopiero będzie piekło. No cóż myślę,że przeżyję. I po połowinkach. No tak średnio było. Trwało to od 19-1.30 i zjadłam wtedy tylko łyżkę surówki z pekińskiej z kukurydzą i papryką.
 Coraz bardziej odliczam czas do kolejnej wizyty z Panią psycholog bo jest źle.

Ale wiecie co. Wkurzam się sama na siebie. Jestem rozchwiana emocjonalnie. Wkurza mnie ,że chce coś zrobić ,ale tego nie zrobię., że chce coś komuś powiedzieć ale nie zrobię tego bo coś mi na to nie pozwala. I wkurza mnie również to ,że mój nastrój poprawia się tylko wieczorem.
Chociaż dieta idzie mi dobrze. Wczoraj zjadłam jogurt owocowy, widelec ziemniaków, jajko sadzone, trochę paluszków i wypiłam herbatę z cytryną i 1 litr wody.

W środku mam pustkę bezsens. Otaczają mnie źli ludzie. Na prawdę. Toksyczni dla mojej psychiki.

Dziś idę na 10 do szkoły więc może coś poćwiczę. Mam nadzieję, że dam radę.

Później zrobię edit.
Trzymajcie się chudo!

edit 18:15
Zjedzone :
Jajko 79
2 szklanki bulionu 30
cienki plaster twarogu wędzonego 26
2 łyżki ziemniaków puree 46
sos pieczarkowy ok. 100
jogurt owocowy 113
Ćwiczeń nie było . Jestem wycieńczona psychicznie.
Waga dziś 51,9 kg.

czwartek, 8 listopada 2012

Jutro piątek.



Jutro siostra wyjeżdża! Super.
W sobotę połowinki - a ja objadam się do granic możliwości. Pewnie już się nie mieszczę w sukienkę.
ale do 31 grudnia chcę zobaczyć 45 kg. I wiem ,że mi się uda. Musi.


Kolejne rany. Kolejne łykanie tabletek za mną. Tak wiem jestem nienormalna. Teraz też jestem naćpana tabletkami i ciągle płaczę.




Byłam w środę u psychologa. Chciała zadzwonić na pogotowie psychiatryczne. : ,,-Aniu Ty wiesz ,że powinnam teraz zadzwonić na pogotowie, ale nie takie normalne nasze. To drugie. To mój obowiązek. Wiesz o tym? -Wiem. -I co? -Nic. "

nie mam już siły.
A i jeszcze ból głowy nie opuszcza mnie dokładnie od 28 dni.