Zaczynam się denerwować. Na prawdę.
Dziś też wymiotowałam ,ale ok . nie o tych chcę teraz pisać.
"Że blog, jak mniemam, jest pisany na podłożu ideologii pro-ana, czy się mylę?
Pro-ana ma w założeniu, że chudość to styl życia a nie dążenie do bycia anorektyczką.
Jeśli dobrze rozumiem, to ktoś kto chce żyć "w stylu pro-ana" ma ustaloną KONKRETNĄ WAGĘ do której chce dojść, waga ta zawsze jest na poziomie wycieńczenia organizmu czyli poniżej normy i trzyma się założenia, że nie zamierza zejść ani kilograma mniej, bo to będzie oznaczało,że nie ma dla niego wagi idealnej, osiągalnej - jest tylko parcie na wagę coraz niższą.
A to oznacza,że ma anoreksję. Bo człowiek z anoreksją uważa siebie za nieidealnego i kogoś, kto nigdy tak naprawdę nie będzie szczupły - zawsze go będzie za dużo.
No więc szukam, gdzie są te motylki, które potwierdzają tę ideologię.
I problem polega na tym, że ich nie widzę. Albo w którymś momencie uznają, że nie można żyć ciągle siebie nienawidząc,nienawidząc swojego ciała i życia w ogóle (a nie znam nikogo z ruchu pro-ana kto powie szczerze, że siebie kocha i uwielbia a mimo to chudnie), albo dochodzą do "idealnej","zaplanowanej" wagi... i jest problem. Bo skoro udało sie zbić tę wagę do, powiedzmy, 48kg, to czemu nie do 47? A może 45 ? Bo w sumie 44kg to świeny pomysł, "schudnięcie na zapas", większa dziura między udami (bez podtekstów)...
Poza tym, czytając wpisy z blogów pro-ana > każda jest tam nie rozumiana przez rodziców/ludzi/chłopaka, niekochana, beznadziejna itp. A waga ma to zmienić. Ma się być "ponad to", ma się "mieć większe powodzenie", rodzice "mają w końcu COŚ zrozumieć i COŚ zauważyć".
No więc czytając blogi nie widzę żadnej zmiany. Mimo dojścia do jakiejś wagi nienawiść do siebie nie mija, rodzice co najwyżej "przeszkadzają" bo "się czepiają" ale w sumie przynajmniej zwracają uwagę, więc na złość im - jeszcze kilo mniej, a niech mają !...
I o to mi chodziło, że to jest niby ruch, niby ideologia, ale nie znalazłam nikogo, kto by potwierdził jej założenia.
Już sam tytuł: "cierpienie za cenę piękna". Przecież ludzie ważą i po 100kg i uważają się za pięknych. Ludzie mają normalne BMI i też się uważają za pięknych. Ruch pro-ana kojarzy mi się z niewysłowionym smutkiem i cierpieniem osób, które uważają, że jest z nimi coś nie tak przez co wciąż i wciąż zabiegają o uwagę, miłość i akceptację, jednocześnie będąc przez 24 godziny na dobę z kimś, kogo najbardziej nienawidzą, czyli ze sobą.
Smutno mi , że jest Wam smutno i że tylko umęczając siebie jesteście w stanie żyć. Bo to o czym piszesz to nie jest radość i szczęście z robienia co robisz, tylko codzienne wstawanie z myślą : "za co ? no za co...". W dodatku pewnie widząc, że inni są szczęśliwi ważąc więcej, że są inne drogi..
Nie przekonuję Cię, że powinnaś w tej chwili się zmienić,jest coś z Tobą nie tak i tak dalej. Nie widzę po prostu dowodów na słuszność pro-ana a w tym siedzisz. Szkoda mi, że cierpisz. Szkoda mi,że nie ma nigdzie potwierdzenia, że jest po co.
Nie atakuj mnie w odpowiedzi, jako i ja Ciebie nie atakuje, ok ?:)"
Przeanalizujmy.

Zaczynam się zastanawiać czy ja żyję w pro-ana. Nie mam ustalonej wagi docelowej, kiedyś miałam ,ale już nie mam. Ma mnie być coraz mniej po prostu.
Dokładnie. Czekam na ta dziurę między udami. Czekam i uparcie do tego dążę z uporem . Katuje się ćwiczeniami. Ćwiczę nawet w nocy . Moi rodzice nie mają zwracać na mnie uwagi , nie czekam też na uwagę innych ludzi. Nie jestem egocentryczna. Waga nie da mi tego ,że problemy znikną. Moja nienawiść do siebie nigdy nie minie. Obwiniam siebie i tylko siebie za wszystkie niepowodzenia. Nie myślę w ten sposób:
"Mimo dojścia do jakiejś wagi nienawiść do siebie nie mija, rodzice co najwyżej "przeszkadzają" bo "się czepiają" ale w sumie przynajmniej zwracają uwagę, więc na złość im - jeszcze kilo mniej, a niech mają !..." Traktujesz wszystkich w ten sam sposób. Czy się mylę ?
Mój tytuł bloga to tylko tytuł. ja waże 52 kg i wiem ,że nawet kiedy będę miała 38 kilo nie będę szczęśliwa. A wiem,że to kiedyś osiągnę. Bo wiesz co ? Chcę tego ,chcę umrzeć kiedyś z głodu. Takie jest moje założenie. Nienawidzę siebie swojego ciała mózgu, każdego centymetra siebie. Aż miło będzie mi patrzeć jak będzie mnie coraz mniej, Nic nie zmienie bo nie chce nic zmieniać. Wybrałam takie życie, a właściwie życie wybrało za mnie. Szkoda Ci ,że cierpię może warto byłoby zapytać najpierw przed tym całym wywodem dlaczego to robię?
Dziękuję.
A teraz dziś. Wymioty ćwiczenia , wymioty ćwiczenia. Tak. Jestem cholernie nieszczęśliwa i co z tego ? Ktoś mi pomoże? Nie sądzę. skakałam dziś na skakance. bolą nogi mnie. Strasznie mnie bolą.
Rzygam sobą.